Cytując Marcina Kydryńskiego: „po pięciu latach nieobecności próbujemy odczarować zadeptaną wyspę, ponownie znaleźć na niej własne ścieżki, świeże obrazy.”
I okazuje się, że znaleźliśmy.
Punkt 5:00 zbiórka pod bramą i w drogę. Na wybrzeże, na targ rybny, owocowy; wszędzie tam, gdzie powoli budzi się każdy dzień. Zrobiliśmy wiele pięknych zdjęć obserwując mieszkańców Zanzibaru w codziennych obowiązkach i rytuałach. W blasku wschodzącego słońca a także o zachodzie, gdy tłumnie wszyscy ściągają na wybrzeże, a żwawe skoki do wody zachwycają każdego przechodnia. W wiosce, gdzie proste życie może zaskakiwać, a gdzie spotkaliśmy wiele życzliwych i otwartych osób. Wreszcie na wodzie i pod wodą, gdzie podziwialiśmy piękny kolorowy świat. A to wszystko potwierdziły fotografie, które podczas spotkań przed ekranem trafiły pod ocenę Marcina Kydryńskiego i Michała Mrozka.
Za nami wspaniałe przygody, piękne przeżycia, nowe przyjaźnie i mnóstwo pięknych wspomnień, o których poniżej napisali sami uczestnicy tej fotowyprawy. Serdecznie dziękujemy za ten wspólny czas i prezentujemy kilka fotografii, które – mamy nadzieję – choć trochę przybliżą Wam atmosferę tych wyjątkowych dni.
Co można opowiedzieć o fotoekspedycji Zanzibar 2024 ? W takiej chwili żałuję, że nie mam lekkiego pióra i polotu słowa Marcina Kydryńskiego.
Każdy dzień to niespodzianka. A dzień zaczynał się bardzo wcześnie bo o 4.30 :-) i za każdym razem budzik dzwonił radośnie i serdecznie: Witaj nowy dniu!. Kiedy inni „biali” spali smacznie w swoich łóżeczkach, my z aparatami w rękach, niespiesznie wędrowaliśmy na powitanie poranka. Delektując się leniwie budzącym się do życia Stone Town i roznoszącym się zapachem kawy z kardamonem, czy w Matemwe obserwując dzieci szykujące się do szkoły, kobiety robiące poranne pranie, czy na plaży ćwicząc jogę. Pod czujnym okiem Michała Mrozka uczyliśmy się fotografii, znajdywania nieoczywistego piękna w codzienności, uczestnicząc w życiu mieszkańców wyspy Ungui. A kiedy światło dla fotografa jest niełaskawe, prezentowaliśmy swoje zdjęcia, by je poddać konstruktywnej krytyce Marcina Kydryńskiego i Michała Mrozka. Odbywało się to w atmosferze pełnej szacunku dla nas uczestników fotowyprawy i naszych niedoskonałych zdjęć, które z każdym dniem wznosiły się o level wyżej. Dzięki Lili Haduch, naszemu Aniołowi Stróżowi, każdy z nas czuł się zaopiekowany, mieliśmy wygodne i komfortowe hotele. Lili lepiej wiedziała od nas czego potrzebowaliśmy w danej chwili:-)
Co można jeszcze powiedzieć o fotowyprawie na Zanzibar w 2024??? Że się zakończyła, że trwała za krótko, że pozostawiła nieprzetłumaczalne Saudade. Saudade za radością ze wspólnego fotografowania, współodczuwania świata i światła, wspólnotą ludzi o tych samych zainteresowaniach, ale z jakże innym spojrzeniem na wydarzenia wokół. Saudade za opowieściami Marcina Kydryńskiego o Afryce i muzyce. Saudade za energią i dziecięcą radością Michała Mrozka. Saudade za empatią i ciepłem Lili Haduch. Ta fotowyprawa pozostawiła we mnie zadziwienie, zauroczenie i zachwyt. A zachwyt to apetyt…….. apetyt na kolejne fotowyprawy z Pokochajami i Marcinem Kydryńskim. – Magda
To była piękna podróż. Podróż, która zaczęła się znacznie wcześniej, od książek i muzyki. Po przeczytaniu „Milagro”, „Biel” i wysłuchaniu płyt Siesty próbowałem wyobrazić sobie mojego Kapitana Marcina Kydryńskiego. Wspaniałego drugiego Kapitana Michała znałem z poprzednich wypraw. I tak oto 10 listopada AD 2024 wszedłem do łodzi o nazwie Pokochaj Fotografię, żeby poznać nieznany afrykański ląd – Zanznibar. Razem z fantastyczną fotozałogą, zaopiekowany przez Lili, z aparatem w ręku przemierzając z przygodami nie do uwierzenia afrykańskie drogi na lądzie i oceanie, czułem się jak odkrywca. Opowieści Marcina o Afryce, pokaz zdjęć z muzyką, wizyta w sklepie-muzeum, wspólne posiłki nieznanych mi dotąd potraw i lekcje fotografii zapadną mi w pamięci na zawsze. Nigdy nie zapomnę atmosfery ogrzewającej serca i dusze jaką wszyscy stworzyliśmy. Dziękuję Wam, że mogłem spełnić swoje marzenie. Trudno wyrazić słowami moją wdzięczność dla Lili, Marcina i Michała. Odnajdując we wspomnieniach, kieruję ku Wam te słowa. O captains, my captains. – Grzegorz
Marcin, Michał i Lili zabrali mnie w wymiar poza czasem. Gdzieś na granicę snu i rzeczywistości. I nie chodzi o to, że tam czas nie odciska swego piętna, a rzeczywistość jest pięknym snem. Ludzie, jak wszędzie, starają się przeciwstawić upływowi czasu i kształtować – na swój sposób – otaczającą ich rzeczywistość. Nazwałbym to jednak nie fotowyprawą, a fotospotkaniami. Nietuzinkowych osobowości, mistrzów fotograficznego reportażu oraz pasjonatów opowiadania o świecie obrazem, kolorem, siłą faktur i kompozycji. To także spotkania z bohaterami tych zdjęć, które poprzez szkło obiektywu zaprosiliśmy do swojego życia i ofiarowaliśmy im kawałek siebie. Dziękuję Wam za te wszystkie chwile, w których nigdy nie zapomnę, z których składa się moja definicja szczęścia.
Michał był bardzo wrażliwy na indywidualne potrzeby. Gdy potrzebny był instruktaż dawał go, gdy podpowiedź, dyskretnie sugerował, gdy motywowanie, był do bólu konsekwentny w wymaganiach (spotykamy się o 5 i czekam najwyżej 5 minut :-) Zabierał nas tam, gdzie pewnie sami nie bylibyśmy w stanie się dostać, pokazywał tym samym sekrety swojej pracy. To obcowanie z Michałem i Marcinem stanowi dopełnienie obrazu i słowa, świetnie się równoważy i czyni ten wyjazd tak wyjątkowym. A nad wszystkim czuwała Lili. I w zasadzie to jest dopełnienie. – Marcin
Od zarania dziejów ludzka mądrość głosi, iż w życiu ważniejsze jest ciągłe bycie w drodze, niż samo dotarcie do kresu wędrówki… Odkąd pamiętam kocham podróże i poznawanie ludzi, szczególnie tych, należących do pierwotnych kultur tego świata. Mój ,,romans’’ z fotografią zaistniał poniekąd dzięki tym pasjom w moim życiu. Czym mnie urzeka? Tym, że dzięki niej pełniej uczestniczę w tajemnicy doświadczania ulotności chwili, ludzkich emocji, ludzkich historii, w odkrywaniu siły i mistycyzmu natury i jej związku z człowiekiem… Ulotności, która pozostawia w nas swój ślad, tęsknotę i niezatarte wspomnienie, dzięki temu wciąż trwa uwieczniona na naszych kadrach i w nas samych…
Dane nam było znaleźć się w urokliwej, chwilami magicznej krainie ,,ludzi wody’’, których rytm życia wyznacza ocean…w krainie cudownego światła, krainie przenikających się spuścizn kilku kultur : arabskiej, hinduskiej, Suahili…a w wilgotnym, tropikalnym powietrzu zdawał się unosić nad nami cień ducha dawnego kolonializmu…czułam subtelny dotyk przeszłości.
Niebywale czarujące i ujmujące osobowości prowadzących – Michała i Marcina oraz eterycznej Lili, otulającej nas dyskretnie opiekuńczym woalem, dopełniały się wzajemnie tworząc cudowny, niepowtarzalny klimat…W ich towarzystwie zawsze spotykasz autentycznych ludzi, doświadczasz prawdziwych emocji i miejscowego życia.
Jakże magiczny był to czas…pełne otwarcie się i oczekiwanie na nieznane. Każdego dnia czułam, że coś niezwykłego i zaskakującego się wydarzy…i tak też się działo. W pamięci przewijają się obrazy spotkań z ludźmi…głębokie spojrzenia ich oczu pełnych zaciekawienia, ale też nadziei i marzeń…upajające zapachy…dreszcz prawdziwej przygody oraz wiele chwil szczerych wzruszeń i radości wspólnie przeżywanych ze wspaniałymi uczestnikami. Zanzibarska wyprawa pozostawiła we mnie wyjątkową nostalgię i niedosyt piękna tego świata i ludzi…ale też nadzieję i pozwoliła docenić ile małych cudów w życiu się wydarza. Jestem wdzięczna losowi, że skrzyżował drogi nas wszystkich właśnie w tym miejscu i czasie… Wszak w życiu szczęśliwym się jedynie bywa…Wasza obecność i wspólne przeżycia były dla mnie takimi momentami…
,,W podróży zawsze jest coś nieodwracalnego i ostatecznego, a kiedy (tylko pozornie) się kończy, nigdy nie wraca się w to samo miejsce’’… – Ania
Przygotuj się na to, że będziesz musiał wymyśleć swój Bucket List zupełnie od nowo, bo ten obecny „odhaczysz” szybko w czasie swojej pierwszej fotoekspedycji.
Nauczyłem się więcej niż się spodziewałem. Perfekcyjna organizacja. Jakieś magiczne i niezrozumiałe połączenie poczucia luzu z dokładną organizacją i nie marnowaniem czasu. – Michał
Świetna wyprawa z fantastycznymi ludźmi, i mam tu na myśli zarówno organizatorów, jak i uczestników. Cudownie jest spędzić czas z ludźmi dzielącymi wspólne pasje. A jeszcze lepiej gdy dzieje się to „w tak pięknych okolicznościach przyrody” jak Zanzibar. Energia i fotograficzne rady Michała Mrozka – bezcenne! Opowieści o Afryce i komentarze do zdjęć w wykonaniu Marcina Kydryńskiego – niezapomniane! A to wszystko nie zadziałoby się bez Lili, i jej troski o nasz komfort i dobre samopoczucie. Mam niedosyt i już się szykuję na następne foto ekspedycje z Pokochajami ….
Sporo się nauczyłam, zarówno od prowadzących jak i podczas omawiania zdjęć innych uczestników. Wyjechałam z pogłębionym zrozumieniem czego jeszcze nie wiem o fotografowaniu, ale też z pogłębioną wiedzą o obróbce zdjęć (w Lightroomie) i technicznych właściwościach sprzętu fotograficznego. Świetne było to, że zarówno osoby zaawansowane w sztuce fotografii jak i ci z mniejszym doświadczeniem, mieli przestrzeń do dalszego rozwoju. – Agnieszka T.
To był mój pierwszy wyjazd z Pokochaj fotografie i już wiem, że to początek długiej i pięknej przygody z Lili i Michałem. Nie ma takich słów, które są w stanie dokładnie oddać to, co przeżyłam i czego doświadczyłam na foto wyprawie z nimi na Zanzibar. Najpiękniejsza podróż w głąb Zanzibaru, fotografii, mniej samej i kultury. Zmieniła całkowicie moje podejście do fotografii, sposób patrzenia na świat czy też podejście do postprodukcji. Dziękuję Wam z całego serducha.
Szczególne podziękowania kieruję w stronę Marcina Kydryńskiego, który prowadząc nas zanzibarskimi uliczkami kąpał jednocześnie w przepięknych opowieściach o historii tego miejsca. Nie zapominał przy tym w jakim celu tam byliśmy i dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem fotograficznym, wspierając życzliwie i tłumacząc cierpliwie nawet najbardziej opornym na przyswajanie wiedzy. Przepiękny czas i chociaż bardzo pracowity to z drugiej strony spokojny wewnętrznie, otulony jak dymem z cygara.
Tak ogromne zaangażowanie Michała w pokazanie innego punktu widzenia przez obiektyw zaskoczyło mnie bardzo. Ogrom wiedzy od dbania o sprzęt, po patrzenie z innej perspektywy, opowiadanie historii przez fotografię , po naukę wejścia w lokalną społeczność, przełamywanie barier, analizę i naukę wyboru zdjęć oraz obróbkę. Wszystko to na najwyższym poziomie, miło i w bardzo zrozumiały i cierpliwy sposób tłumaczone.
Organizacja przerosła moje wszelkie oczekiwania. Już na wiele tygodni przed wyjazdem czułam się mocno zaopiekowana przez Lili, która przeprowadziła mnie przez zakup biletów, wsparła wiedzą o szczepieniach po końcową listę rzeczy do zabrania. To samo od strony Michała wsparcie na temat sprzętu foto. Nigdy nie widziałam aby organizatorzy dbali o każdy szczegół tak jak robią to Lili i Michał. Nawet najbardziej niezorganizowana osoba z nimi jest w stanie doskonale się przygotować do długiej egzotycznej wyprawy. Dziękuję. – Kasia
Ciekawe, niepowtarzalne doświadczenie. Z pozycji fotograficznego outsidera widać jeszcze lepiej determinację i anielską wręcz cierpliwość Michała. To zabawa dla każdego, ale zupełni nowicjusze mogą być nieco oszołomieni zaawansowaniem profesjonalnym większości uczestników (często to recydywiści).
I wtedy wkracza Wielki Michał M. Szkolenie indywidualne, dyskusje bilateralne, cała prawda o zdjęciach i indywidualne porady. I spokój, cierpliwość, wyrozumiałość. To jest to, co jest istotą tych warsztatów! Innych niż wszystkie inne! – Mariusz
fot. Lili Haduch & Michał Mrozek