Cabo Verde, przepiękne Wyspy Zielonego Przylądka, przyciągają nas od dekady jak magnes. Każda inna, ciekawa, niektóre wciąż mało znane turystom. Mieszkańcy wciąż ciekawi przyjezdnych, życzliwi, prawdziwi i bardzo otwarci. Dwie takie wyspy przemierzaliśmy przez niemal 2 tygodnie wraz z ekipą niezwykle wrażliwych i bardzo zdolnych Podróżniczek i Podróżników pod wodzą Michała Mrozka, którego niekończąca się energia mobilizowała i inspirowała do pięknych zdjęć od rana do nocy. Na São Vicente pochłonęły nas karnawałowe rytmy. Zajrzeliśmy do niemal ściśle tajnych warsztatów, gdzie trwały prace przygotowawcze przed paradą, wzięliśmy udział w próbach paradnych defilad, podczas mandingi próbowaliśmy wtopić się w energetyczny tłum przemierzający Mindelo w rytm donośnych bębnów… Ciszy i ukojenia szukaliśmy w najpiękniejszych krajobrazach – zarówno na São Vicente, jak i wspaniałej Santo Antão. Dotarliśmy nawet do miejsca, którego nie znał dobrze zorientowany lokalny kierowca i przewodnik. Od świtu do … świtu! Bo przecież karnawał trwa do rana! Pracowaliśmy intensywnie, a fotografie wszystkich uczestników, prezentowane podczas warsztatowych zajęć przed ekranem, były różnorodne i wprost zachwycające. Już wkrótce zaprezentujemy je w cyklu Editors’ Choice.
Mieliśmy zrobić przerwę, ale … za rok wracamy! Zanim tłumy turystów dotrą tam na wielkich statkach, może raz jeszcze uda się przeżyć prawdziwy karnawał, który mieszkańcy Mindelo organizują przez kilka miesięcy z myślą o sobie, o dobrej zabawie.
Dziękujemy za wspaniałą przygodę, życzliwość, doskonałą zabawę, wielką Waszą otwartość!
,, Sodade, sodade…ate dia qui bo volt…czyli tęsknota, tęsknota…do dnia, gdy powrócisz tu.” Tak śpiewała wielka Cesaria Evora o swoim domu – Wyspach Zielonego Przylądka, które miałam szczęście odwiedzić z kolejną fotowyprawą. Powrót do ,,naszego’’ świata, przyznaję, jest dla mnie zawsze trudny, bo jakże czasem tak bardzo potrzebne i zbawienne jest zniknąć z niego i znaleźć się zupełnie w innej czasoprzestrzeni, a tak się tam czułam. To był cudowny czas… Radość, tęsknota i niebywały spokój towarzyszyły mi przez cały pobyt. A to za sprawą naszej wyjątkowej, kameralnej grupy, wszechobecnych dźwięków tkliwej morny oraz otwartości i serdeczności kabowerdeńczyków, swoistej -jak mawiają- ,,morabezy’…
Michał stawiał przed nami wciąż nowe fotograficzne wyzwania, którym należało sprostać i co zaowocowało pięknymi, nietuzinkowymi fotografiami…Uczestniczyliśmy w tamtejszym przesyconym ferią barw karnawale. W wydarzeniu, do którego mieszkańcy przygotowują się wiele miesięcy, a które rozświetla prostą i niełatwą, szarą codzienność każdego z nich. Szczególnie emocjonalnie wspominam rytualne tańce potomków wojowników Mandinga, o których osmalone w czarnym popiele i oleju ciała, ocierały się nasze aparaty we wspólnym transie, w rytm bębnów. Jakby powstali z zamierzchłych czasów, a my wśród nich. Po tych intensywnych emocjach i doznaniach przyszedł czas na równie piękne trekkingi i długie spacery przez urokliwe wioski rozsiane w górzystym terenie S. Antao, na samotne chwile zadumy na czarnym klifowym wybrzeżu i na wspólne wieczorne rozmowy w pięknej ciszy lub przy dźwiękach tamtejszej czułej muzyki…
Tęsknota pozostaje… za prostym życiem, prawdziwym uśmiechem, szczerym spojrzeniem i uczuciami, które były obecne w tych- pięknych skądinąd –ludziach i w nas samych również. Wdzięczna jestem, że zabraliście mnie tak daleko… za ten głęboki oddech od pędzącego świata, za fotograficzne wyzwania, za wspaniałą, przyjacielską atmosferę jaką stworzyliśmy i doborowe towarzystwo każdego z Was.
,,Sodade, sodade…ate dia qui bo volt…” – Ania
Po mojej pierwszej niezapomnianej fotoeskpedycji na Zanzibar nie spodziewałem się, że może być lepiej. No i znów się myliłem. Wyjazd na Cabo był niezwykłym przeżyciem. Karnawał w Mindelo to bardzo ciekawe fotograficzne wyzwanie, mniej światła i więcej akcji, a do tego niezwykłe krajobrazy Santo Antão. Wyjazd zdecydowanie spełnił moje oczekiwania. Wszystko było zorganizowane idealnie. Pomijając nasze grupowe rozmowy o zdjęciach, zapamiętam na pewno ten jeden spacer o wschodzie z Michałem i Grzegorzem, kiedy Michał pokazał nam ten jeden kadr, faceta siedzącego na murku i patrzącego w „nic”. Genialne… Jedna dwie takie sytuacje na takiej fotowyprawie, i nic więcej już nie trzeba. – Michał
Fotoekspedycja z Lili i Michałem na Cabo Verde była niezapomnianym doświadczeniem. Michał imponował swoim podejściem do fotografowanych ludzi, pełnym szacunku i zaangażowania, co pozwalało uchwycić autentyczne emocje. Wieczorne recenzje zdjęć były niezwykle ciekawe i inspirujące, wzbogacając warsztat każdego uczestnika. Z kolei Lili zapewniała opiekę na najwyższym poziomie – jej troskliwość i organizacja sprawiały, że każdy czuł się zaopiekowany lepiej niż w domu. Wszystko to odbywało się w przyjaznej atmosferze, sprzyjającej wymianie doświadczeń i integracji z innymi uczestnikami. To była prawdziwa fotograficzna przygoda życia! – Piotrek
PS. Ponownie spotkaliśmy się z uczniami ze szkoły Jose Barbosa, biorącymi udział w warsztatach fotograficznych w ramach projektu Ensinarte. Michał, Piotrek i Grzesiu przekazali fantanstyczne aparaty i akcesoria, aby młodzież mogła rozwijać swoje talenty, a podczas warsztatów porozmawialiśmy o fotografiach, jakie zrobili w czasie wspólnego spaceru. Młodym talentom życzymy powodzenia!
fot. Lili Haduch & Michał Mrozek