Skip to main content

Pomiędzy Działkami

By 01-12-202231 stycznia, 2023News

Bo ziemię trzeba przytulać. Odwiedziłem już ponad 160 Rodzinnych Ogrodów Działkowych i stowarzyszeń ogrodowych w całej Polsce. To w sumie tysiące różnorodnych działek, setki bohaterów i ich niecodziennych historii. Wszystkie te podróże i spotkania są drogą, która prowadzi mnie do poznawania, zrozumienia, a przede wszystkim fotografowania polskich działkowców i działek oraz tego, jakie zmiany na nich zachodzą. W Gliwicach, Nysie, Suwałkach, Świnoujściu, Zamościu, Warszawie czy na nawet na Helu problemy i codzienne wyzwania działkowców z pozoru bywają podobne, a jednak tak różne.

Mnie tu wszyscy znają i wiedzą, że stary, ślepy i z psem. Jestem synem górnika, to jest twardy gatunek ludzi. I jestem ze wsi, to powinienem na wsi mieszkać. Ale panie, na wsi ten węgiel jest drogi, ludzie palą śmieciami, a ja już mam 91 lat, to mi jest trudno to wąchać. W domu się zamknę, to co, tylko telewizor. A tu szeroko oddycham i nie wyganiają mnie, to jestem. Takim sposobem, odkąd nie jeżdżę autem, mieszkam tu do początku grudnia,. Zimą jestem w domu. Jeździłem po świecie, byłem we Francji, w Czechach, w Niemczech, w Holandii, w Toronto, Detroit, Londynie, a teraz bardzo się cieszę, że tu jestem.

Jeszcze jak dzieci były małe, to żona koło domu miała ogródek. Ja sobie tam jeden ar koło domu u notariusza zapisałem, jest mój dopóki żyję. Ale zięć mówi, że nie będzie ogródka, tylko trawnik. Podwórek wybrukowany, bo on nie lubi ziemi, chociaż ze wsi pochodzi, tylko się wykształcił. A ja, żeby mu się nie sprzeciwiać, przyjeżdżałem najpierw do kolegi na działkę. Raz szykowałem sobie jedzenie i zachciało mi się pomidorów. Poszedłem do sklepu, kupiłem kilo, przekroiłem jednego, ale nawet patrzeć na to nie szło. Wyrzuciłem drugi i kolejne. No to wsiadłem w samochód, przyjechałem tu i mówię: Kaziu, mam prośbę. On na to: A co mom, to ci dom. Pomidora chcesz, to weź. I jak to koledzy, różnie do siebie mówiliśmy, więc on do mnie: ty ciućmolu jeden, tam masz tyle ziemi, byś sobie pomidorów nasadził i byś miał. Ja mówię, Kaziu, już nie moje. Ja już to zapisałem dzieciom. A tu były wolne działki. Ta była wolna, to poszedłem do zarządu i zapłaciłem. Który numer działki, to sąsiada pytałem, bo nie było. Zarośnięta trawą była i tak sobie pomału kopałem.

Teraz jestem ślepy, widzę tylko jasne. Właśnie flancuję cebulę, to mogę pokazać, jak sobie radzę. Widziałem, to pamiętam. Pomacam i wiem, gdzie jest góra, a gdzie jest dół cebulki. Kiedyś tak usiadłem i myślałem, jak ja tutaj sobie poradzę. Dwa rządki sadziłem przez 2 dni, to bym to robił do Bożego Narodzenia. Puściłem w ruch wyobraźnię. A jakbym taką deseczkę wziął, a zamiast deseczki to ten plastik, no i trochę kleju, żeby mi nie spadło. Ale jaki tu klej, musi być naturalny. No to woda i mąka, to nie trucizna. To jest cebula dymka i będzie na szczypiorek. Wykopię rowek szypą, zanoszę to, wstawiam w ten rowek, przysypię ziemią i już jest zaflancowane. Jakbym widział, to i tak bym się nie mógł schylać. Kolana bolą jak się nachylę, w krzyżu też boli. Już dzisiaj zaflancowałem 3 woreczki, jutro dokończę i wezmę się za fasolę. Ale to inaczej. Tam już deski rozłożyłem, zrobię rowek obok desek i wezmę rurkę, tam mam z tyłu takie te dwucalowe. Wezmę miseczkę tej fasoli i nie będę się nachylał. Rurkę przystawię i wsypię 3 ziarnka i następne 3, i jeszcze 3. Mam metody. Ślepy. Muszę.

Ja tę działkę to już mam ostatni rok. No bo trudno i mają ze mną kłopot, a ja wnuczce już obiecałem, że jej dam. Ona sobie może sprzeda jak zechce. Ale ja tu będę przyjeżdżał jak będę jeszcze mógł, tylko nie będę już nic robić. Będę spał, pochodzę sobie z pieskiem, bo on pewnie będzie dłużej żył jak ja. Bo ja to już za pięć dwunasta. 91 lat, to ileż to można żyć.

Edward, Konin

Jestem tu od początku, niedługo będzie 50 lat. Najpierw działkę dostała moja koleżanka. Oddała mi kawałek ziemi i miałam tam uprawiać pomidory. No to napikowałam tych pomidorów w walizce. Zobaczył mnie ówczesny prezes i zapytał co ja niosę w tej walizce. Ja mówię, że pomidory. On na to: pani powinna mieć działkę. Okazało się, że miał taką działkę, gdzie facet coś zaczął robić, ale  poszedł do szpitala, bo miał udar. Jego żona powiedziała, że absolutnie wybije mu z głowy tę działkę. No i wpisowego nie wpłacił ani nic. Prezes mówi, niech pani przyjdzie to zobaczymy. To ja od razu pomidory tu przyniosłam. Tu była wielka wierzba, tamten pan trochę wykopał, dołek malutki, ale nie miał więcej siły. Od razu ktoś przywiózł mi siatkę z torowisk ogrodzonych; słupki i siatkę, tak to się kiedyś robiło. A to jest pierwszy kiosk ruchu, który był na placu Narutowicza, on ma już ze sto lat. Jak dostaliśmy działki, to każdy budował altany z czego mógł. Ja nie miałam pojęcia z czego budować. Miałam koleżankę, której mąż miał dostęp do dźwigów, a wtedy likwidowali te kioski. I on mówi: słuchaj, Ania, my ci przywieziemy taki kiosk. Wsadzili go najpierw w żółtą farbę, jeszcze ociekał, jak go tu przywieźli. Dźwigiem przyjechali, tu postawili i koniec. Na początku nie było tutaj jeszcze tak zagrodzone. Nie mogłam wejść do tego kiosku, bo to było farbą upaćkane, trzeba było nożem kroić, żeby pootwierać.

Nawet telefon w nim był, który mam do dziś w domu. No więc to był pierwszy obiekt budowlany, jaki tu się pojawił. Ten kiosk jest nie do zburzenia, ma tyle metalu w sobie. Obudowę z tych płyt to ma zmienioną trochę, bo nie wytrzymała. Ale stoi. W pierwszy dzień, jak ten kiosk został przywieziony, to było chyba w kwietniu, zrobiło się cieplej, wszyscy się na działki schodzili. Przyszła pod ten kiosk jedna pani zziajana i pyta, czy mam herbatę. Mówię, że mam, bo miałam w termosie. Dałam jej trochę w kubku. Ona pyta, czy mam też  cukier, ja mówię, że nie mam. A to ile płacę. Ja mówię: nie płaci pani, bo to moja herbata.

Teraz jest tylko ze 20% starych działkowiczów. Kiedyś to było inaczej, jak byli tamci działkowcy, ale mnóstwo osób poumierało, i covid, i to, i tamto. Tej zimy 7 osób. I to byli tacy oddani ludzie. Tu było robienie altanek, dróg, koszenie. A teraz skąd, nie ma. Młodzi to pracują i nie mogą się tak zaangażować w życie ogrodu. A sporo młodych mamy tutaj. Kiedyś były dni działkowca, ale przez pandemię zamilkło. Żeśmy się bawili, że hej, ale chyba już to nie odżyje. Ten pan który aparaturę obsługiwał, też zmarł. Po prostu nie ma mi kto pomóc, bo wszyscy umarli.

Anna, Warszawa

 

Michał Mrozek – pomiędzy działkami

Odwiedziłem już ponad 160 Rodzinnych Ogrodów Działkowych i stowarzyszeń ogrodowych w całej Polsce. To w sumie tysiące różnorodnych działek, setki bohaterów i ich niecodziennych historii. Wszystkie te podróże i spotkania są drogą, która prowadzi mnie do poznawania, zrozumienia, a przede wszystkim fotografowania polskich działkowców i działek oraz tego, jakie zmiany na nich zachodzą. W Gliwicach, Nysie, Suwałkach, Świnoujściu, Zamościu, Warszawie czy na nawet na Helu problemy i codzienne wyzwania działkowców z pozoru bywają podobne, a jednak tak różne. ogrodki.michalmrozek.pl

Projekt zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego