Skip to main content

Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego

ZB_listy_3D_2

Serdecznie zapraszamy do naszej ulubionej Gliwickiej Czytelni Sztuki na wernisaż oraz premiera najnowszej publikacji “Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego”. 30 stycznia 2015 | godz. 18.00 | o wystawie i książce będą rozmawiać Krzysztof Jurecki i Adam Sobota. 

Zdzisław Beksiński. Listy do Jerzego Lewczyńskiego

Choć powszechnie kojarzony jest z malarstwem, Zdzisław Beksiński był równie utalentowanym epistolografem. Jego korespondencja adresowana do Jerzego Lewczyńskiego jest błyskotliwym, dowcipnym i celnym zapisem ponad trzydziestu lat zmagań artysty z rzeczywistością PRL, kroniką absurdu owych czasów rozpisaną na kilkaset listów do przyjaciela. Lekkość, z jaką zostały napisane, ujawnia niepospolity talent literacki autora.

Listy Beksińskiego zostały udostępnione Wydawcy, przez ich adresata, wybitnego polskiego fotografa Jerzego Lewczyńskiego, oraz jego żonę Kazimierę. Niniejsza książka zawiera całość zachowanej do dnia dzisiejszego korespondencji, opracowanej i opublikowanej w porządku chronologicznym.
W skład korpusu epistolograficznego wchodzi bez mała 300 (pisanych na maszynie lub odręcznie) listów oraz kart pocztowych, datowanych pomiędzy styczniem 1958 a październikiem 1998 roku.

Listy do Jerzego Lewczyńskiego to lektura z wielu względów niezwykła, a dla wszystkich wyznawców Beksy” obowiązkowa. Drobiazgowo opracowana przez Olgę Ptak korespondencja przedstawia na tle epoki postać równie genialnego, co kontrowersyjnego artysty. Trzysta listów napisanych do przyjaciela w ciągu czterdziestu lat opublikowanych na siedmiuset stronach to rodzaj autoportretu wielokrotnego” Beksińskiego. W zażyłym kontakcie z Lewczyńskim, Beksiński jest subtelny, ironiczny, do bólu szczery, przenikliwy i przewrotnie inteligentny, ale bywa także złośliwy i niecierpliwy, opryskliwy, a nawet wulgarny. Epistolograficzna mania Beksińskiego pozwala wniknąć w rzeczywistość drugiej połowy XX wieku, w trywialnej, peerelowskiej codzienności odnaleźć ślad artystycznego geniuszu. Adam Mazur

Zdzisław Beksiński był nie tylko wybitnym fotografem (a także, ale to już inna historia, malarzem); był też po prostu człowiekiem, tak ciekawym, że chwilami przerażającym. Tom listów adresowanych do Jerzego Lewczyńskiego odsłania Beksińskiego jako płodnego, pozbawionego złudzeń (a jednak karmiącego się nimi) epistolografa, człowieka namiętnego w pracy i dziwnie przy tym namiętności pozbawionego; odsłania jego dziwaczną, pociągającą i odstręczającą chwilami konstrukcję. Jest w tych listach także Polska, od końca lat pięćdziesiątych (wtedy Beksińskiemu brakuje węgla, a w pracowni panuje temperatura poniżej zera) aż po koniec lat dziewięćdziesiątych (kiedy Beksiński ze swobodą objaśnia zawiłości archiwizacji plików graficznych); jest cała przyjaźń, cóż z tego, że tylko z jednej strony opisana. Jest Beksiński wreszcie, ten, który aż do śmierci pozostawał najbardziej ukryty: Beksiński człowiek. Nie fotograf, nie malarz, tylko poraniona istota. Świetnie się tę opowieść czyta. Wojciech Nowicki

Zdzisław Beksiński (1929–2005) był artystą obdarzonym niezwykłą wyobraźnią, przenikliwym intelektem i wszechstronnymi zainteresowaniami, a mimo to niedocenianym, chociaż w poszczególnych dziedzinach swojej działalności miał zagorzałych zwolenników. Fotografią zaczął się zajmować jako student architektury (1947–1952), traktując to jako przygotowanie do kariery filmowca. Duże nadzieje wiązał ze swoimi próbami w dziedzinie malarstwa, rysunku i rzeźby, które efektownie wpisywały się w nurty sztuki materii i abstrakcji. Jednak to jego eksperymenty z fotografią są czymś wyjątkowym na tle rozkwitu polskiej sztuki w drugiej połowie lat 1950-tych. Poprzez to medium dobitnie wyrażano modernistyczne strategie sztuki, Beksiński mógł więc tutaj dokonywać krytycznej oceny dorobku awangardy i prognozować jej dalszy rozwój. Jego poglądy – które potwierdza korespondencja z Jerzym Lewczyńskim i Bronisławem Schlabsem – odzwierciedlają się w zmysłowych i perfekcyjnych studiach postaci, przedmiotów, pejzaży, oraz efektów świetlnych, gdzie autor przekazuje zarówno fascynacje formami, jak i dystans wobec różnych konwencji. Beksiński nie akceptował zarówno stereotypów kultury popularnej, jak i stereotypów awangardowości. Jedyny istotnie innowacyjny kierunek dostrzegał w operowaniu zestawami fotografii różnej proweniencji, co znalazło wyraz w jego pracach z lat 1958/1959.

To, że artysta demonstracyjnie porzuci fotografię dla malarstwa o szczególnej manierystycznej formie, może być więc odczytane jako prekursorskie na polskim gruncie przyjęcie postawy postmodernistycznej. Tym bardziej, że Beksiński nadal zajmował się nowymi mediami sztuki: filmem, wideo, kompozycjami dźwiękowymi, czy grafiką komputerową, chociaż zwykle postrzegano go tylko jako malarza. To jednak zaczęło się zmieniać. Cała twórczość Beksińskiego coraz częściej traktowana jest z równą uwagą i pozostaje atrakcyjna. Także jego fotografie nieodmiennie pobudzają emocje i wyobraźnię. Adam Sobota

lustracja: Gorset sadysty, fot. Zdzisław Beksiński Zbiory Muzeum Narodowego we Wrocławiu

lustracja: Gorset sadysty, fot. Zdzisław Beksiński
Zbiory Muzeum Narodowego we Wrocławiu